Asset Publisher Asset Publisher

Europejskie Biathlonowe Zawody Leśników

Relacja z wyjazdu reprezentacji polskich leśników na 47 Europejskie Zawody w Biathlonie Leśnym

47 EFNS za nami (11-18.01 br.). Tym razem gospodarzem był jeden z najmniejszych i najbogatszych krajów Europy – Szwajcaria. Znana ze wspaniałych warunków narciarskich i drożyzny – nie zawiodła w żadnym punkcie.  Po 14 godzinach spędzonych w autokarze, 26 – osobowa ekipa leśników polskich (dyrekcje: wrocławska, katowicka, krośnieńska, szczecińska) dotarła do celu. Kanton Gryzonia, miejscowość Lenzerheide -  ponad 1400 m npm.

Wyjazd naszej ekipy zorganizowało Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Leśnictwa i Drzewnictwa Zarząd Główny(SITLiD).

Po zakwaterowaniu się, małym odpoczynku i aklimatyzacji  oraz dopełnieniu wszelkich formalności przyszedł czas na przypięcie nart i „popłynięcie" po świetnie przygotowanych trasach.  Na razie na luzie,  treningowo (zero pudeł na strzelnicy – jak zwykle). Trasy wydają się być łatwe, chyba najbardziej płaskie ze wszystkich dotychczasowych. Jest tylko jeden, dosyć karkołomny zjazd, zakończony mocnym zakrętem i wjazdem na wąski mostek – znak, że będzie się działo.

Po udanych treningach (wszyscy w super  formie, nikt nie pudłuje) udajemy się na uroczyste otwarcie naszych zawodów. To zawsze najbardziej wzruszająca część -robi się kolorowo od flag państwowych. Obok nas jak zwykle Norwegia. Przypadek? To również czas na przywitanie i porozmawianie z leśnikami z innych części Europy. Są Włosi z Tyrolu , są leśnicy słowaccy, czescy, pracownicy TANAPU (Tatranskego  Narodnego  Parku), Niemcy, Łotysze, Estończycy – same znajome twarze. Nikt jeszcze nie myśli  o walce na trasach.

Wieczór przed zawodami zaczyna się wielkie smarowanie nart, bagatela jest ich ok. 40 par czyli 80 sztuk. Biegi są rozgrywane w dwóch różnych stylach, a to wymaga dwóch różnych kompletów nart. Niezły trening przez zawodami.

Dzień startów, nerwowo od rana.  Zabieramy narty, buty, ubrania, okulary – wszystkiego jest tyle, że ledwo się mieścimy w autokarze. Na stadionie feria barw, tylko w zimie można zobaczyć  taki kolorowy  tłum ludzi. Pierwsze starty w stylu klasycznym rozpoczynają się tuż po 8,00 rano. Wszystko idzie sprawnie i bez problemów. Jak w zegarku. Szwajcarskim. Zawodnicy wypuszczani są pojedynczo z bramek. Na pierwszy ogień idą kobiety, później mężczyźni. No i okazuje się, że człowiek strzela a Pan Bóg kule nosi… tam gdzie nie trzeba. Oj, nabiegali się niektórzy rund karnych.
Styl klasyczny przyniósł naszej drużynie 1 medal brązowy - wśród kobiet (zdobyła go autorka tekstu – Iwona Kocoń, red.)
Rozgrywki w klasyku zakończyły się ok południa, na trasy wyjechał sprzęt i po ok. dwóch godzinach trasy  były już przygotowane do stylu dowolnego.  Znowu rozgrzewka, start, strzelenie , rundy karne i meta.  Niestety, najlepsze zdobyte miejsce to czwarta lokata wśród kobiet. No cóż, za rok będzie lepiejJ.  Jak co roku, prawie całe podium będzie fińsko-czesko-szwajcarskie. Jeszcze czekają nas sztafety, ale wcześniej jedziemy na wycieczkę do Chur, najstarszego miasta w Szwajcarii z historią sięgającą  5000 lat wstecz!

Sztafety kończą zmagania sportowe. Nasze 3 – osobowe zespoły kobiece i  4 – osobowe męskie plasują się w połowie stawki. Jeden plus, nie trzeba biegać rund karnych… bo nie ma strzelania.

Jeszcze wieczorem wspólne spotkanie, dekoracja najlepszych leśnych biathlonistów, przekazanie flagi, tym razem do Norwegii, ostatnie uściski dłoni z naszymi kolegami i czas na powrót do domu. Szwajcaria żegna nas dużymi opadami śniegu.

Bogatsi w kolejne doświadczenia, wrażenia i … 1 medal  wracamy do Polski.  Szwajcaria urzekła nas pięknymi widokami, niesamowitym dbaniem o turystę przybywającego w Alpy (czekają na niego setki znakomicie przygotowanych tras do narciarstwa biegowego oraz zjazdowego, i wiele innych atrakcji z których mogą korzystać duzi i mali. Urzekła nas również uprzejmość samych Szwajcarów ich perfekcyjność i punktualność. Podczas pobytu mogliśmy  również poznać pewnego niezwykłego ptaka o historycznie paskudnej reputacji, który dziś jest z powrotem przywracany alpejskiej przyrodzie – orłosępa.

Europejskie Leśne Zawody w Biathlonie Leśnym (EFNS) mają już 47 – letnią tradycję. Od 1969 roku, nieprzerwanie co roku, goszczą pracowników leśnictwa, przemysłu drzewnego, prywatnych właścicieli lasu, studentów leśnych uczelni z blisko 20 krajów z całej Europy. To zwykle około 1000 ludzi. Biathlon jest dyscypliną wybraną ze względu na bardzo bliskie powiązania z leśnictwem i  lasem. Żadna inna dyscyplina nie wpisuje się tak bardzo w leśny krajobraz, choć to zawody trudnie i kapryśne.   O sukcesie decydują bowiem dwa czynniki – bieg i strzelanie i zawsze może się zdarzyć, że zawodnik mający świetny czas w biegu spartoli wszystko podczas  pobytu na strzelnicy. Ot, życie. Kolebką EFNS-u są Niemcy, skąd rozpoczęła się wędrówka po całej Europie. Stadion w Kontiolahtii, Östersundzie, Holmenkollento miejsca doskonale znane miłośnikom biegów narciarskich i biathlonu. Co rok emocjonujemy się zmaganiami profesjonalistów na tych trasach. To niesamowite uczucie biegać po śladach Darii Domraczewej czy  Kaisy Makarainen.

Te zawody to coś więcej niż zwykłe zmagania sportowe, to czas na poznawanie innych krajów, innych ludzi, innego spojrzenia na świat i przyrodę.

Tekst

Iwona Kocoń

Nadleśnictwo Ujsoły